wtorek, 7 maja 2013

64,9kg

Jak to jest że na efekty diety trzeba czekać, a jak sobie człowiek pozwoli jeden dzień waga od razu idzie do góry? Coś dziś dziwnego ze mną się dzieje, jestem tak spuchnięta, że aż boli. efekt późnej kolacji jak sądzę...
 
8.30 - kawa z mlekiem - nic innego nie przełknę, czuję się jeszcze po wczorajszym szaleństwie full..

10.00 - 2 kromki razowego chleba z pomidorem i wędliną

12.30 - łazanki

15.30 - znów łazanki - wyszły mi znakomicie!

18.30 - sałatka z tuńczykiem

poniedziałek, 6 maja 2013

64,2kg

Podsumowanie tygodnia - nie najlepiej.
Sobotnia wizyta u fryzjera - nie najlepiej.
Wczorajsze farbowanie włosów - tragedia!

8.30 - owsianka

11.00 - jabłko

13.00 - graham z pomidorem i sałatą lodową

16.00 - łazanki

W międzyczasie kupa "pogryzek". Zdecydowanie mam słaby dzień. Wagę mogę ukryć pod luźnym ciuchem, włosów już nie. Chyba że przejdę na islam. Schowam się pod czarczafem, póki nie odrosną...

18.30 - koktajl mleczno-owocowy z otrębami - nie polecam wieczorem

21.00 - łazanki, graham z żółtym serem

23.00 - lody

sobota, 4 maja 2013

64,2kg

Bardzo jestem zadowolona bo przestało padać i znów jest ciepło i świeci słoneczko. Szkoda tylko, że nie moge otworzyć okna, bo mój sąsiad postanowił uszczęśliwić okolicę swoimi ulubionymi basami. Masakra, też tak macie?
 
10.00 - Bułka domowej roboty z ziarnami i masłem
 
13.00 - lody czekoladowe
 
15.00 - gołąbki z sosem pomidorowym

18.30 - sałatka gyros

22.00 - lody, dużo lodów

piątek, 3 maja 2013

64,2kg

Dobrowolnie wracam sama do diety. Wczoraj nie poszalałam nawet zbytnio. Uświadomiłam sobie, że kawałek czekolady zjedzony w trakcie "zdrowego" dnia sprawia dużo więcej radości niż totalna rozpusta i jedzenie wszystkiego na co przyjdzie ochota. Dzisiejszy dzień też miał być z założenia leniwy, ale po śniadaniu, które nie sprawiło mi przyjemności stwierdziłam, że lepiej bym się czuła zjadając coś zdrowego - psychicznie i fizycznie.
 
10.30 - 3 kromki białego pieczywa z masłem, żółtym serem i ketchupem plus deser czekoladowy.
 
13.30 - mleczno-owocowy koktajl z otrębami orkiszowymi - no i to jest naprawdę pycha!

17.00 - Roladki wołowe z ziemniakami i sałatką z ogórka kiszonego i pomidora

22.00 - sałatka z gyrosem

czwartek, 2 maja 2013

64,2kg

Długi weekend zdecydowanie nie sprzyja odchudzaniu. Nieregularne posiłki, goście, wieczorne obżarstwo. Robię dziś przerwę. Żadnego jedzenia co 2-3 godziny. Muszę odsapnąć dzień, dwa.
 
Dziś na śniadanie wypiłam kawę gwałcąc dwie zasady na raz - zero kawy i nie pijemy kawy przed śniadaniem.
 
Wyczytałam, że podjadanie jest fe, a co jeśli zamiast 5 głównych posiłków podjadamy cały dzień? Ja tak robię - podjadam przy robieniu posiłków, wykańczam jedzenie po dzieciach - np. dziś zjadłam pół parówki po synu i kisiel po córce na śniadanie i nie mam ochoty już na nic więcej.
 
Ważę się dalej, żeby nie zwariować jak to zrobię za kilka dni.

środa, 1 maja 2013

64,2kg

W oczekiwaniu na kolejną piękną bramkę Lewandowskiego pochłonęłam wieczorem do spółki z chłopakami paczkę chipsów i paluszki. Lewy nic nie strzelił, może też się niezdrowego objadł...;)
 
10.00 - tradycyjnie rano grzecznie - owsianka na mleku z bakaliami i jabłuszkiem.

12.30 - 3 kromki chleba fitness z pomidorem, ogórkiem i sałatą lodową

15.00 - zupa ogórkowa

17.00 - ziemniaki, brokuł, kapusta młoda i pół kotleta miellonego

20.00 - lody - zjadłam do końca wieczora prawie całe opakowanie czekoladowych lodów! 1000 kcal!

23.00 - 2 kromki chleba graham z żółtym serem.

Podsumowując, długi weekend nie sprzyja odchudzaniu.