wtorek, 7 maja 2013

64,9kg

Jak to jest że na efekty diety trzeba czekać, a jak sobie człowiek pozwoli jeden dzień waga od razu idzie do góry? Coś dziś dziwnego ze mną się dzieje, jestem tak spuchnięta, że aż boli. efekt późnej kolacji jak sądzę...
 
8.30 - kawa z mlekiem - nic innego nie przełknę, czuję się jeszcze po wczorajszym szaleństwie full..

10.00 - 2 kromki razowego chleba z pomidorem i wędliną

12.30 - łazanki

15.30 - znów łazanki - wyszły mi znakomicie!

18.30 - sałatka z tuńczykiem

poniedziałek, 6 maja 2013

64,2kg

Podsumowanie tygodnia - nie najlepiej.
Sobotnia wizyta u fryzjera - nie najlepiej.
Wczorajsze farbowanie włosów - tragedia!

8.30 - owsianka

11.00 - jabłko

13.00 - graham z pomidorem i sałatą lodową

16.00 - łazanki

W międzyczasie kupa "pogryzek". Zdecydowanie mam słaby dzień. Wagę mogę ukryć pod luźnym ciuchem, włosów już nie. Chyba że przejdę na islam. Schowam się pod czarczafem, póki nie odrosną...

18.30 - koktajl mleczno-owocowy z otrębami - nie polecam wieczorem

21.00 - łazanki, graham z żółtym serem

23.00 - lody

sobota, 4 maja 2013

64,2kg

Bardzo jestem zadowolona bo przestało padać i znów jest ciepło i świeci słoneczko. Szkoda tylko, że nie moge otworzyć okna, bo mój sąsiad postanowił uszczęśliwić okolicę swoimi ulubionymi basami. Masakra, też tak macie?
 
10.00 - Bułka domowej roboty z ziarnami i masłem
 
13.00 - lody czekoladowe
 
15.00 - gołąbki z sosem pomidorowym

18.30 - sałatka gyros

22.00 - lody, dużo lodów

piątek, 3 maja 2013

64,2kg

Dobrowolnie wracam sama do diety. Wczoraj nie poszalałam nawet zbytnio. Uświadomiłam sobie, że kawałek czekolady zjedzony w trakcie "zdrowego" dnia sprawia dużo więcej radości niż totalna rozpusta i jedzenie wszystkiego na co przyjdzie ochota. Dzisiejszy dzień też miał być z założenia leniwy, ale po śniadaniu, które nie sprawiło mi przyjemności stwierdziłam, że lepiej bym się czuła zjadając coś zdrowego - psychicznie i fizycznie.
 
10.30 - 3 kromki białego pieczywa z masłem, żółtym serem i ketchupem plus deser czekoladowy.
 
13.30 - mleczno-owocowy koktajl z otrębami orkiszowymi - no i to jest naprawdę pycha!

17.00 - Roladki wołowe z ziemniakami i sałatką z ogórka kiszonego i pomidora

22.00 - sałatka z gyrosem

czwartek, 2 maja 2013

64,2kg

Długi weekend zdecydowanie nie sprzyja odchudzaniu. Nieregularne posiłki, goście, wieczorne obżarstwo. Robię dziś przerwę. Żadnego jedzenia co 2-3 godziny. Muszę odsapnąć dzień, dwa.
 
Dziś na śniadanie wypiłam kawę gwałcąc dwie zasady na raz - zero kawy i nie pijemy kawy przed śniadaniem.
 
Wyczytałam, że podjadanie jest fe, a co jeśli zamiast 5 głównych posiłków podjadamy cały dzień? Ja tak robię - podjadam przy robieniu posiłków, wykańczam jedzenie po dzieciach - np. dziś zjadłam pół parówki po synu i kisiel po córce na śniadanie i nie mam ochoty już na nic więcej.
 
Ważę się dalej, żeby nie zwariować jak to zrobię za kilka dni.

środa, 1 maja 2013

64,2kg

W oczekiwaniu na kolejną piękną bramkę Lewandowskiego pochłonęłam wieczorem do spółki z chłopakami paczkę chipsów i paluszki. Lewy nic nie strzelił, może też się niezdrowego objadł...;)
 
10.00 - tradycyjnie rano grzecznie - owsianka na mleku z bakaliami i jabłuszkiem.

12.30 - 3 kromki chleba fitness z pomidorem, ogórkiem i sałatą lodową

15.00 - zupa ogórkowa

17.00 - ziemniaki, brokuł, kapusta młoda i pół kotleta miellonego

20.00 - lody - zjadłam do końca wieczora prawie całe opakowanie czekoladowych lodów! 1000 kcal!

23.00 - 2 kromki chleba graham z żółtym serem.

Podsumowując, długi weekend nie sprzyja odchudzaniu.

wtorek, 30 kwietnia 2013

64,2kg

No to sobie wczoraj w podsumowaniu tygodniowym pogratulowałam sukcesu i w magrodę wieczorem objadłam się jak.. prosiak. Dlaczego ja zawsze muszę to robić? To już nie był mały, niewinny lodzik, tylko jakaś totalna masakra. Dziś postaram się być grzeczna. Na usprawiedliwienie mogę dodać, że jestem w "tej" fazie miesiąca, kiedy jem dużo i bez opamiętania. Dziś wieczorem grzecznie i herbatka z pokrzywy.
 
9.00 - Omlet z razowym makaronem, pomidorem i szczypiorkiem. Sałatka.

12.30 - koktajl mleczno-bananowy z otrębami

15.00 - zupa ogórkowa

17.00 - grillowana pierś z kurczaka, młode ziemniaczki i młoda zasmażana kapustka. Mniam!

19.00 - Kawa z mlekiem i lody ;)

21.00 - około - rozpusta. Chłopcy oglądali mecz i zagryzali paluszkami i chipsami, a ja z nimi...

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

63,8kg

Czas na tygodniowe podsumowanie. Świetnie! Ponad kilogram w tydzień! Jak tak dalej pójdzie za miesiąc będę już szczęśliwym człowiekiem z "5" z przodu, bo to mój główny cel. Ostatnie dwa dni waga stoi, ale nie stosuję się do wszystkich zaleceń w weekendy. Jakoś moja wola słabnie, ale pozwalam sobie na to, żeby nie rzucić się nagle na jedzenie jak mi całkiem puści.
Postanowienie tego tygdnia - więcej ruchu! Spróbuję wrócić do jogi, choć przy małych dzieciach może być ciężko..
 
8.30 - Owsianka z bakaliami i jabłuszkiem.

12.00 - 3 kromki chleba fitness z wędzonym dorszem i ketchupem

14.30 - kawa z mlekiem, 2 ruskie pierogi (nie mogłam się oprzeć)

16.15 - makaron razowy z sosem pieczarkowo - serowym (z sera blue) i sałatka z roszponki z ziarnami

19.00 - lody czekoladowe ;)

21.00 - sałatka (pomidor, ogórek) i grilowany oscypek z żurawiną. Pół godziny później najadłam się białego makaronu z tłustym sosem, a potem o..

23.00 - zjadłam lody czekoladowe. Jutro będzie niewesoło przy ważeniu..

niedziela, 28 kwietnia 2013

63,8kg

Wreszcie spotkałam kogoś, kto nie widział mnie od jakiegoś czasu. Chyba nie muszę Wam opowiadać jak miło jest usłyszeć "Aga ale schudłaś"? Bezcenne...
 
10.00 - Znów pospałam, w końcu niedziela - Owsianka z rodzynkami, żurawiną i jabłkiem.
 
12.30 - koktajl warzywno-owocowy. Szpinak, awokado, jabłko, sok z cytryny, jogurt naturalny - szczerze - smak bez szału, wolę same owocowe. Plus skręt kiszek.
 
15.30 - porcja lodów w oczekiwaniu na obiad ;)

17.00 - Karp (mam osobę łowną w rodzinie niestety, bo za karpiem nie przepadam), młode ziemniaczki i sałatka z oscypkiem

19.00 - Sałatka z oscypkiem

21.00 - Lody ;)

21.30 - 2 kromeczki chleba fitness z białym serem i ketchupem - niedzielna rozpusta

sobota, 27 kwietnia 2013

63,8kg

Chyba właśnie metodą prób i błędów, po latach testów na własnej osobie odkryłam skuteczną dietę! Objadłam się wczoraj na wieczór (i to późny) lodami a waga dziś znów pokazała o 400g mniej. Nie chodzę głodna, wręcz przeciwnie to co jem, powoduje że jestem syta jeszcze długi czas. A co najlepsze, jeśli jeszcze jestem głodna to nie leżę w łóżku z burczącym żołądkiem do rana, tylko coś zjadam, np. lody czekoladowe. Ha!
 
10.00 - jajecznica z pieczarkami i natką pietruszki plus sałatka z pomidora i ogórka gruntowego - zaczynają się w końcu nowalijki. Pycha!

14.20 - koktajl mleczno-owocowy z otrębami

15.00 - zupa pieczarkowa z łazankami

18.00 - kasza jęczmienna plus schab z pieczarkami i ogórek kiszony

21.00 - Duuuuża porcja lodów czekoladowych

piątek, 26 kwietnia 2013

64,2kg

Może już niebawem pojawi się po 6 trójeczka. Miło jest rano wejść na wagę i zobaczyć namacalny efekt diety. Baaardzo miło...

9.30 - późne śniadanie - 2 kromki chlebka fitness z wędzonym dorszem i kiszonym ogórem.

12.30 - owocowo-mleczny koktajl z otrębami. Uwielbiam te koktajle. Są pyszne, zero cukru, dużo owoców i pyszny, gęsty, słodki smaczek... Mmmm...

15.00 - Makaron pełne ziarno z sosem serowo-brokułowym plus sałatka grecka.

20.30 - Oscypek i brie z grilla z żurawinką plus sałatka z ziarnami i kromeczka chleba fitness

21.30 - 2 duuuuuże porcje lodów czekoladowych, aż się boję jak to się odbije na wadze..

czwartek, 25 kwietnia 2013

64,7kg

Pogrzeszyłam wczoraj wieczorem i jest efekt w postaci wyższej wagi. Zjadłam te megasłodkie lody, skoczył mi mocno cukier i włączyło się ssanie wieczorem. Jak jem grzecznie, nie nosi mnie tak bardzo.
 
8.30 - Owsianka z jabłkiem i bakaliami (żurawina, rodzynki) na mleku sojowym.

12.00 - oscypek z grilla z żurawiną i sałatką z pomidora, ogórka malosolnego.

15.30 - pierś z kurczaka z grilla z sałatką grecką i brązowym ryżem.

16.30 - lody

19.00 - lody

21.00 - grecka sałatka z brązowym ryżem.

środa, 24 kwietnia 2013

64,3kg

Nie ma to jak dobrze dobrana dieta! Nie głoduję, jem sporo, same smaczne rzeczy i... chudnę i to jak! Dzisiaj ważyłam się 3 razy myśląc, że może coś z moją wagą nie tak. Brzuch mam płaski jak i czuję że "pracuje".

8.30 - jajecznica z dwóch jaj z niewielką ilością makaronu z pełnego ziarna, pomidorem i szczypiorkiem. Do tego ogórek kiszony, pomidor. Kawa (tak, tego sobie nie mogę odmówić!) z mlekiem sojowym.

12.00 - koktajl z owocami i otrębami na mleku sojowym

16.00 - ryba "z pieca", kapusta zasmażana, brązowy ryż.

17.30 - małe lody

19.00 - duże lody - magnum z mcdonalda - odstępstwo od diety, które pewnie przypłacę wahaniem wagi, ale.. warto było ;)

21.00 - kawałek oscypka, kapusta zasmażana.

21,30 - botwinka z jajkiem.

Przed snem jeszcze grzeszyłam oscypkiem..

wtorek, 23 kwietnia 2013

65,1kg

No spadło trochę. Może do środy szaleństwo weekendowe zostanie mi zapomniane ;)

8.30 - Grillowany oscypek z żurawiną i sałatką (roszponka, pomidor, ogórek małosolny, kapka oliwy i prażone ziarna - słonecznik, dynia)

12.00 - Koktajl mleczno-owocowy z otrębami

13.30 - Lody

16.00 - Makaron pełnoziarnisty z sosem serowo-pieczarkowym i salatka z rucolą

19.00 - Lody ;) no co, ciepło jest! Jako produkt zawierający sporo białka są dozwolone ;) według mnie - pani Dietetyk nie pochwala

20.30 - botwinka z jajeczkiem ;)

23.00 - jabłuszko

niedziela, 21 kwietnia 2013

65,5kg

Mam nadzieję, że to tylko wynik wczorajszej późnej kolacji. Bardzo późnej i obfitej. Cały weekend można powiedzieć byłam niegrzeczna.
Ale dość tego! Bierzemy się do roboty od nowa. Poczytałam trochę, przypomniałam co swego czasu mówiła mi Pani Dietetyk. Odświeżyłam przepisy i zasady.
 
8.30 - Owsianka na mleku sojowym z bakaliami (rodzynki i żurawina) i mango.

11.15 - Owoce - gruszka, jabłko

13.30 - Bigos z młodej kapusty, spory plaster pieczonego indyka i ziemniaki - no właśnie co z ziemniakami? Można, czy nie można? Muszę doczytać..

17.30 - Zupa-botwinka z jajkiem

20.00 - Miszmasz - makaron z brązowego ryżu z fetą, pomidorami, oliwkami, papryką i szpinakiem na gorąco

23.00 - Plaster białego sera - megassanie w żołądku ;)

64,7kg

Nawet się już nie rozpisuję we wczorajszym poście, co zjadłam wieczorem. Goście, smakołyki na stole, puściło... Dobrze, że waga została ta sama. Chwilowo prawdopodobnie, bo dziś się rozpieszczam dalej. 
 
Dość mam odmierzania porcji i liczenia kalorii, muszę zrobić krótką przerwę, bo zwariuję. Żebym tylko nie przytyła, została na tym samym poziomie przez tą dyspenzę. Muszę odszukać zalecenia dietetyczki odnośnie zdrowego odchudzania. Niby wszystko wiem i pamiętam, ale trzeba by tą wiedzę uporządować jakoś i stosować się do zasad, dłużej niż do weekendu..
 
Dziś już zjadłam kisiel z chrupkami, parę łyżeczek nutelli, jabłko, dwie kromki chleba z białym serkiem, a w trakcie pisania tego posta dwa kawałki babki piaskowej.  Zgroza!

sobota, 20 kwietnia 2013

64,7kg

No, w końcu coś drgnęło. Dobrze, bo podsumowanie tygodniowe wyszłoby na zero. A tak jest chociaż 200g mniej. Bez szału, ale też z kaloriami szału nie było.

9.00 - Omlet z dwóch jaj z pomidorem, ziołami i kukurydzą - 350 kcal

12.00 - Owsiany zdrowy batonik własnej roboty - 220 kcal

14.30 - Brązowy ryż z pomidorami i sałatką szpinakową z fetą - 450 kcal

nutella - 200 kcal - w końcu sobota ;)

piątek, 19 kwietnia 2013

64,9kg

Już wiem dlaczego dietetycy nie zalecają ważenia częściej niż raz w tygodniu. Można się załamać, kiedy człowiek się katuje, a waga stoi już tydzień. Z tym katowaniem może troszkę przesadziłam.. :)
 
9.00 - Sałatka z brązowego ryżu i tuńczyka z kiszonym ogórkiem, kukurydzą i majonezem. Plus czerwona cebula i zioła. Herbata z cytryną i ksylitolem - 350 kcal

12.00 - Owoce - 100 kcal

16.00 - Mus truskawkowy z miętą i błonnikiem - 200 kcal - Znalazłam w zamrażarce jeszcze jeden woreczek zeszłorocznych truskawek. Jejciu jaka pycha! Nie mogę się doczekać sezonu na te owoce!

Podżerki - 100 kcal

19.30 - Chrupki chlebek z pastą z makreli - 300 kcal

21.00 - Lody - 150 kcal

Suma - 1200 kcal
 
 

czwartek, 18 kwietnia 2013

64,9kg

Zaszalałam wczoraj, kupiłam sobie botki na szpilce. Właściwie musiałam je kupić, bo wybrałam się do miasta w kozakach (20 stopni w cieniu). Nie pamiętam już kiedy byłam ostatnio gdzieś w butach na wysokim obcasie poza przyjęciami i balami. Nogi dziś bolą, ale czułam się fantastycznie. Polecam wszystkim babkom noszącym na co dzień wygodne, funkcjonalne obuwie (czyli takim jak ja). Baaaaardzo dobrze to robi na psyche.
 
8.30 - sałatka z pomidora, ogórka małosolnego z grilowanym oscypkiem i żurawiną - 200 kcal

12.00 - chleb z ogórkiem kiszonym, pół jabłka - 150 kcal

14.30 - Makarone z brokułami w sosie serowym, sałatka grecka - 500 kcal

16.30 - 2 kostki mlecznej czekolady - 100 kcal

18.00 - Sałatka grecka z makaronem - 300 kcal

19.00 - Pół bułeczki z kiszonym ogórkiem - co mnie tak sparło na te kiszeniaki? - 150 kcal 

22.00 - sałatka z brązowego ryżu z tuńczykiem, kiszonym ogórkiem i kukurydzą - 300 kcal

Suma - 1700 kcal

środa, 17 kwietnia 2013

Nadal 64,9kg

No cóż, gdyby nie wczorajsze szaleństwo wieczorem, byłoby pewnie już mniej. A tak waga wahała się między 64,9 a 65,2 - całe szczęście zatrzymała się na niższej liczbie. Jak to niedobrze jest podjadać wieczorem. Zauważyłam, że najlepsze efekty są, kiedy nie jem po kolacji. Nawet jeśli jem ją o 20.00. Tylko dlaczego tak ciężko jest nie jeść o tej porze?
 
8.30 - Śniadanko - 250 kcal - Omlet z pomidorem, kozim serem i natką. Tu jest patent na omlet bez przewracania na patelni - http://agaalagordon.blogspot.com/2013/03/omlet-ze-szpinakiem-pomidorem-i-kozim.html

12.00 - jabłuszko i owsiany batonik - 300 kcal

15.10 - Obiadek - kopytka z sosem pieczarkowym, sałatka z pomidora, ogórka małosolnego i oscypka - 400 kcal

19.30 - Kanapki z warzywami - 300 kcal

21.30 - trochę błonnika w pałeczkach - 150 kcal - zaczęłam to lubić - zgroza

Suma dziś - 1400 kcal

wtorek, 16 kwietnia 2013

64,9 kg

8.30 - Kanapka z żytniego chlebka z chudą szyneczką, pomidorem i ogórkiem - 130 kcal

10.00 - Owsiany batonik - 100 kcal - przepis tutaj -http://agaalagordon.blogspot.com/2013/04/owsiane-batoniki.html

14.15 - Zupa pomidorowa z brązowym ryżem - 250 kcal

15.00 - Ryż z kurczakiem słodko-ostrym i sałatką z kapusty pekińskiej - 250 kcal

17.00 - Dokładka;) - 300 kcal

19.00 - Bułka (pszenna niestety) z masełkiem, ogórkiem małosolnym i pomidorkiem - 200 kcal

20.00 - Mega wielki batonik owsiany - 280 kcal - niech je szlag za dobre są. Co z tego że zdrowe skoro się nimi obżeram?

Suma - 1510 kcal

Zapomniałam o "podżerkach" - 200 kcal

Nowa suma - 1710 kcal

Wieczorne szaleństwo z grubsza wyceniam na 500 kcal. Dodawanie - 2210 kcal - porażka

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

64,9 kg

Wczoraj wybrałam się z dziećmi na targ niedzielny kupić zioła na balkon i coś dobrego. Wyszłam z tamtąd z pysznym wiejskim chlebkiem i oscypkiem od górala.

8.30 - Pajda wiejskiego chlebka z chudą szyneczką i kiszonym ogórkiem - 200 kcal

10.30 - gruszka - 60 kcal

12.30 - jabłka i gruszki z kruszonką do spółki z moją Córeczką - 100 kcal - atak wilczego głodu po spacerze.

Ale dziś jest pięknie! Nie wiosennie nawet, lato w pełni! Cieplutko, świeci słoneczko, którego tak długo nam brakowało. Życie jest od razu piękniejsze, mimo nadprogramowych kilogramów ;)

15.30 - Obiad - 350 kcal - kasza gryczana z warzywami i delikatnym sosikiem. W ramach ograniczania mięcha. Oczyszczanie na wiosnę powinno być oparte o odkwaszenie organizmu, czyli rezygnację z kawy, mięsa, nabiału i mocnej herbaty. Piję zieloną od paru dni, kawy nie poddam, resztę spróbuję ograniczać.
 
16.15 - Pryncypałek - 60 kcal - na wzmocnienie
 
18.00 - Baton owsiany domowej roboty - 160 kcal - należał mi się po umyciu balkonu i okna (jednego na razie rozpędzam się;)

19.30 - oscypek z grilla z żurawnką + sałatka z rukoli, pomidorków koktajlowych i makaronu z sosem balsamicznym - 350 kcal

21.50 - Batonik owsiany - 160 kcal

Suma 1440 kcal - nieźle ;)

niedziela, 14 kwietnia 2013

64,9 kg

Narobiłam zdrowych słodkości z płatków owsianych i bakalii. Obiecałam sobie nagrodę za wagę poniżej 65 kg. Nie powinnam się tak nagradzać. Słodkości są tak dobre, że nie mogę się powstrzymać.

8.30 - Owoce pod kruszonką, kawałek zdrowego owsianego batnika - 350 kcal.

około 13.30 - W trakcie wiosennego wypadu do miasta hamburger i lody - 600 kcal

17.30 - Późny obad - rosół - 150 kcal

18.30 - Późny obiad II - ziemniaczki z surówkami, schabowego odpuściłam, bo.. patrz rozpusta o 13.30 - 200 kcal

20.30 - Pajda wiejskiego chlebka z masełkiem i kiszonym ogórasem - pysz-py-pycha - 300 kcal

Suma -1600 kcal

sobota, 13 kwietnia 2013

64,9 kg !!!!

Dziś jest piękny dzień - za oknem i na wadze. W końcu czuję, że moje ciało zaczęło reagować na dietę, oczyszczać się. Już wczoraj wieczorem czułam że brzuszek jakby się "przetkał". Ciężko opisać to uczucie, kiedy nagle wzdęty nadmiarem błonnika brzuch robi się płaski i czujesz że jest pusty, nawet po posiłku.
 
9.30 - Późne sobotnie śniadanie - Grzanki z kozim serem i sałatka z roszponki, pomidorów koktajlowych z vinegretem. Całość posypana prażonym słonecznikiem i dynią - 410 kcal.
Przepis tutaj - http://agaalagordon.blogspot.com/2013/04/sniadanie-z-davidem-lebovitzem-grzanki.html

12.30 - jabłko - 50 kcal

13.30 - zupa ogórkowa - 200 kcal

W międzyczasie pogryzam "zdrowy błonnik" - chrupki. Chyba działa, bo jestem po tym przez jakiś czas syta. - 70 kcal

15.30 - Razowy makaron z sosem serowo-pieczarkowym. Do tego sałatka z młodego szpinaku z fetą. Mniam, niam;) - 400 kcal

18.30 - Bułka z sałatką z obiadu - 200 kcal

Spędziłam dziś sporo czasu w kuchni na pieczeniu owsianych smakołyków, jutro będziemy degustować, a może już dziś? To nagroda za wagę poniżej 65 kg.

19.30 i potem - 500 kcal - degustacja owoców pod kruszonką.

Suma - 1830

piątek, 12 kwietnia 2013

65,7 kg

Waga stanęła parę dni temu i nie chce ruszyć w dół za Chiny. Czas przestać się oszukiwać małymi kroczkami i porządnie zabrać do roboty. Moje liczenie kalorii muszę podeprzeć jeszcze jakimiś zasadami. Mniej makaronu, więcej kasz. Mniej na kolację. W tym tygodniu ryby, ryby, ryby.
 
9.20 - Bułka z ziarnami dyni z warzywami - pomidorkiem, ogórem kiszonym i sałatą lodową. plasterek chudej szynki. 350 kcal 
 
Słyszałam wczoraj o Kuchni Pięciu Przemian. Spróbuję pogłębić temat, może wyciągnę jakieś fajne wnioski?

12.00 - Spora marchewka - 50 kcal

13.00 - Zupa ogórkowa - 150 kcal. Jummy ;)

16.20 - Stek z tuńczyka, młode ziemniaczki i pyszna sałatka z fetą i młodym szpinakiem. Ziemniaczki co prawda z Maroka, naszych jeszcze nie ma przez pogodę, ale i tak było pycha - 500 kcal.

W międzyczasie podżeram "zdrowy błonnik", chrupki na które nie mogłam patrzeć - teraz mi smakują, z braku laku... - 140 kcal

19.50 - Sałatka makaronowa z ogórkiem konserwowym, papryką, sałatą lodową, kukurydzą. Całość skropiona octem balsamico - 300 kcal

Czas na podsumowanie dzisiejszego dnia - 1490 kcal

czwartek, 11 kwietnia 2013

65,7 kg

9.00 - Razowiec z pastą z makreli i ketchupem - 230 kcal

11.40 - Jabłko na spółkę z córeczką podczas wiosennego spacerku ;) - 80 kcal

13.30 - Dwa "zdrowe" ciasteczka -  120 kcal

15.30 - Spagetti bolognese i sałatka grecka - 600 kcal

16.30 - Pyszna świeżutka bułeczka z dynią i masełkiem - 200 kcal

18.00 - Pół banana (po córci oczywiście) - 60 kcal

21.00 - Dyniowa bułeczka z kiełbaską krakowską i kiszonym ogórem. Dwie jeśli wchodzimy w szczegóły. 400 kcal
 
No i taka byłam z siebie zadowolona, a w sumie wyszło 1690 kcal, czyli żaden super wynik. Zdecydowanie za dużo jem wieczorem, trzeba nad tym popracować. To mój ósmy zdaje się wpis, należałoby podsumować tydzień. Nie jest źle, chociaż chyba dobrze wcale. Zbyt często pozwalam sobie na podjadanie, za późno jem kolację. Jem po kolacji, co najgorsze. Boję się, że ten kilogram który "zgubiłam" w tym tygodniu to tylko woda i faktyczne efekty diety są znikome.

środa, 10 kwietnia 2013

65,7kg

Nie lubię dni kiedy waga stoi. Dobrze, że nie rośnie. Muszą być takie dni, wiadomo nie chudniemy po pół kilo dziennie (a szkoda). Małe kroczki, małe kroczki..
 
8.30 - Owsianka z jabłkiem, cynamonem i bakaliami - 300 kcal. Cynamon kojarzy mi się z dzieciństwem i szarlotką mojej mamy. Znalazłam przepis na razową, zdrową szarlotkę. Będzie nagrodą kiedy spadnę poniżej 65 kg.

12.00 - Pogrzeb po rosole, czyli zupa pomidorowa. Z makaronem udającym ryż ;) 200 kcal
Właśnie wróciłam z wiosennego spacerku z córą. Mimo pochmurnego dnia w powietrzu czuć już wiosną i jest cieplej.

14.10 - Makaron carbonara i sałatka z fetą. 530 kcal Muszę przestać gotować dobre rzeczy, bo ciężko na jednym talerzyku poprzestać...

15.20 - Amarantuski - 120 kcal

18.00 - Razowiec z pastą z wędzonej makreli (mniam rybka) i ketchupem - 420 kcal

Muszę odnotować tzw. przegryzki dzisiaj, czyli podjadnie między posiłkami - jakieś 300 kcal niestety.

Wieczorne szaleństwo z grubsza wyceniam na 500 kcal.

Suma 2370 kcal !!!!

wtorek, 9 kwietnia 2013

65,7kg

Nie najgorzej, chociaż zastanawiam się ile ze zgubionej masy stanowi woda.
Pół nocy nie spałam z powodu dużej ilości zjedzonego wczoraj błonnika. Organizm musi się przestawić na zdrową żywność z białych bułeczek. Pierwszy etap to ciągle wzdęty brzuch. Dobrze, że już wiem co będzie potem. W tym pierwszym etapie można się zniechęcić. "Pełne ziarno to nie dla mnie, mam wrażliwe jelita". Nic bardziej mylnego, brzuszek po paru dniach się przyzwyczaja i uczucie pełności zastępuje zdumiewająca lekkość. Czego, muszę przyznać, nie mogę się doczekać.
 
8.30 - Owsianka z bakaliami (rodzynki, żurawina, morele, śliwka) na mleczku sojowym. Niezłe, a co ważniejsze sycące. 350 kcal

13.00 - Rosół z makaronem. Pszennym, z marcheweczką, nateczką. Mniam. Spaceru nie było, pogoda znów do bani. Przyjdziesz Wiosna w końcu? 250 kcal

15.00 - Chińszczyzna - makaron z wieprzowiną i duuuużą ilością warzyw. Duuuuużo - dlatego 600 kcal.

18.00 - Dwa ciasteczka owsiane z bakaliami ;) 120 kcal

20.30 - Dwie kromeczki chleba razowego z kiełbaską krakowską, ogórkiem kiszonym, pomidorem i lodową. 350 kcal

22.00 - Chrupki fitness i pół jabłuszka. Musiałam, jakiś wilk mi warczał w brzuchu i nie dawał spać ;) 120 kcal

Suma 1790 - szału nie ma

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

66,1kg

Dzięki Bogu te wczorajsze 67 to tylko wyjątkowo ciężki PMS. Dziś już zdecydowanie lepiej, chociaż nie ma co się oszukiwać to tylko woda.

8.15 - 2 kromki razowego chlebka z kiełbasą krakowską, pomidorem i sałatą lodową. Bez masełka;(
Całość 300 kcal

11.00 - Spacerek z córcią. Wreszcie świeci słońce! Wyległam na nie jak narkoman. Po drodze zjadłyśmy na spółkę jabłuszko. Na mnie przypadło jakieś 50 kcal.

13.10 - Razowy makaron z leczo. Do tego sałatka z ogórka małosolnego (!), pomidrków koktajlowych i rzodkiewki. 500 kcal

15.40 - Brązowy ryż, kurczak w miodowym sosie i marchewka z sezamem. 500 kcal

18.00 - 2 ciasteczka belvita, jabłuszko. 200 kcal

20.40 - Dwie kromki razowgeo chlebka z pomidorem, ogórkiem kiszonym i sałatą lodową. Pół kabanosa. 300 kcal

23 - okolice - czekoladka - 50 kcal. Nie wytrzymałam, staram się nie zadręczać wyrzytami sumienia, raczej się cieszyć, że tylko jedna;)

Suma 1900

niedziela, 7 kwietnia 2013

67 kg!!!

Zgroza. Miała być dieta, a ja tyję. Mam nadzieję, że to tylko comiesięczne zatrzymanie wody. Dziś herbatka z pokrzywy jak nic (odwadnia, oczyszcza).
 
Zmiana taktyki. Kiedy robię posiłki co 3 godziny ciągle myślę o jedzeniu. Skutek jest taki, że więcej jem na diecie niż bez. Dziś liczymy kalorie. Odstawiam słodkości, staram się nie jeść po 20, chyba że wcześniej przekroczę limit.
 
Limitu jeszcze nie ma, poeksperymentuję parę dni i zobaczę jak się kalorie przekładają na wagę..
 
9.00 - 2 ciasteczka Belvita i  jabłko - 200 kcal
 
12.00  - 2 gołąbki z sosem pomidorowym - 400 kcal
 
17.00 - tym razem 3 gołąbki - jakieś 500 kcal
 
19.00 - dokładka, jeszcze jeden gołąb - 200 kcal
Nie jestem nienormalna, po prostu uwielbiam gołąbki a te mi wyszły wyjątkowo pyszne. Zjadłabym więcej, ale resztę pochłonęli chłopcy. Córcia z racji wieku tylko pół. Jeny wrąbaliśmy ponad 20 gołębi, a miało być na 2 dni.
 
21.00 - 2 kromki razowego chleba z kiełbaską krakowską, pomidorkiem i sałatą lodową - 400 kcal.
 
No i popijam teraz herbatkę  z pokrzywy i w sumie jestem z siebie dumna. Gołąbki zdrowe (ryż, kapusta), obyło się bez słodyczy. Suma kalorii 1700. Nie jest źle. Zobaczymy jutro, waga powie czy było dobrze.

sobota, 6 kwietnia 2013

66,3 kg

9.00 - Śniadanie

Dwie kromki razowego chleba z pomidorem, ogórkiem kiszonym i sałatą lodową. Muśnięte masłem. Dzięki Bogu moje wczorajsze szaleństwo spowodowało tylko zastój wagi, a nie jej wzrost. Jestem załamana brakiem silnej woli u siebie.

13.00 - Obiad

Ryż z polędwiczką, salata lodowa z fetą. Pół talerza warzyw, pół reszty. Grzecznie, choć ciężko.

15.40 - Zupa krem serowo - szpinakowa z grzankami. Spaceru znów nie było, znów pogoda ;(
Wiosno!!!

17.55 - Mały, ale czubaty talerzyk makaronu z serem.

Na kolację (późną) były gołąbki. Potem nagroda w postaci słodyczy. Muszę chyba coś zmienić w tej diecie, bo mi nie idzie...

piątek, 5 kwietnia 2013

66,3 kg

9.30 - Śniadanie

Omlecik z 3 jajek z szyneczką, brokułem i pomidorkiem, do tego sałata z winegretem. Miała mi w jedzeniu pomóc córa, ale się wypięła w ostatniej chwili i musiałam pochłonąć całość sama. Przepis na podobny omlet
http://agaalagordon.blogspot.com/2013/03/omlet-ze-szpinakiem-pomidorem-i-kozim.html

12.20 - II Śniadanie

Zupa - krem z brokułów z łososiem, 2 suszone morelki, herbatniczek (po córci:))

14.35 - Obiad

Ryż z sosem spod wieprzowinki sałatka (pomidor, ogórek kiszony, rzodkiewka, vinegret)

17.00 - Makaron z sosem pomidorowym

18.30 - Powieczorek?

Lody na zakupach. Zjadłam w nagrodę, że nie ruszyłam mazurka, który ciągle mnie namawia do złego. Nagroda za wzorowe zachowanie w McDonaldzie, podjadłam tylko parę frytek od syna. A potem... się zaczęło.

W domu poleciał mazurek i parę innych niedozwolonych rzeczy. Nawet już  nie będę wymieniać tego wszystkiego. Jak tak dalej się będę odchudzać to już spokojnie mogę wymieniać ciuchy.. na większe
;(

czwartek, 4 kwietnia 2013

66,6 kg

8.45 - Śniadanie

Już zgrzeszyłam. Własnej roboty rogalik z ciasta francuskiego z szynką, żółtym serem i oliwkami. Pozostałość po wczorajszej kolacji. To tyle jeśli chodzi o niełączenie węglowodanów z białkiem. Kawę wypiłam dopiero po zjedzeniu czegoś, co uzanam za mały sukces. Nie od razu Rzym zbudowano.

12.08 - II Śniadanie

Żurek z jajkiem. W ramach wyjadania zapasów świątecznych. Pychotka. Spaceru nie było, bo pogoda ;)

14.35 - Obiad

Ledwo dotrzymałam. Już o 13 chciałam coś zjeść. Upichciłam wieprzowinę curry a la Gordon Ramsay:
http://agaalagordon.blogspot.com/2013/04/wieprzowina-curry.html
Zjadłam z ryżem, brokułem i sałatką (Lodowa, pomidor, kukurydza, czerwona cebula, natka, koperek, vinegret). Zachowałam proporcje - pół talerza warzyw, druga połowa to mięso i ryż. Chyba się najadłam.

17.00 - nie wytrzymałam, zjadłam jeszcze dwa malutkie kawałeczki wieprzowinki i dwa siorbnięcia sosu. Niewiem co z podwieczorkiem teraz...

17.50 - Podwieczorek

A jednak. Sorbet z mango z rodzynkami i popołudniowa kawka. Wiem, wiem, kawy wogóle nie powinnam pić, ale nie zjadłam dziś nic z powielkanocnych słodyczy, co już uważam za sukces. A czyhają na mnie sernik, mazurek i makowiec...

20.30 - Kolacja

Babka ziemniaczana z resztkami sałatki z obiadu. Nie jest to bardzo dietetyczne, wiem. Baba została po świętach, szkoda wyrzucić, taka pyszna.
Już jestem głodna z powrotem. Wieczór najgorszy. Oby do rana. Dla nieodchudzających się przepis na ziemniaczaną pycha babkę
http://agaalagordon.blogspot.com/2013/03/wielkanoc-babka-ziemniaczana-ze-skwarka.html

22.10 - tragedia - 2 kanapki z pasztetem (poświątecznym a jak! na puchę bym się tak nie rzuciła) i ogórkiem konserwowym. Wyrzuty sumienia. Jutro będę grzeczna...