niedziela, 21 kwietnia 2013

64,7kg

Nawet się już nie rozpisuję we wczorajszym poście, co zjadłam wieczorem. Goście, smakołyki na stole, puściło... Dobrze, że waga została ta sama. Chwilowo prawdopodobnie, bo dziś się rozpieszczam dalej. 
 
Dość mam odmierzania porcji i liczenia kalorii, muszę zrobić krótką przerwę, bo zwariuję. Żebym tylko nie przytyła, została na tym samym poziomie przez tą dyspenzę. Muszę odszukać zalecenia dietetyczki odnośnie zdrowego odchudzania. Niby wszystko wiem i pamiętam, ale trzeba by tą wiedzę uporządować jakoś i stosować się do zasad, dłużej niż do weekendu..
 
Dziś już zjadłam kisiel z chrupkami, parę łyżeczek nutelli, jabłko, dwie kromki chleba z białym serkiem, a w trakcie pisania tego posta dwa kawałki babki piaskowej.  Zgroza!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz