wtorek, 9 kwietnia 2013

65,7kg

Nie najgorzej, chociaż zastanawiam się ile ze zgubionej masy stanowi woda.
Pół nocy nie spałam z powodu dużej ilości zjedzonego wczoraj błonnika. Organizm musi się przestawić na zdrową żywność z białych bułeczek. Pierwszy etap to ciągle wzdęty brzuch. Dobrze, że już wiem co będzie potem. W tym pierwszym etapie można się zniechęcić. "Pełne ziarno to nie dla mnie, mam wrażliwe jelita". Nic bardziej mylnego, brzuszek po paru dniach się przyzwyczaja i uczucie pełności zastępuje zdumiewająca lekkość. Czego, muszę przyznać, nie mogę się doczekać.
 
8.30 - Owsianka z bakaliami (rodzynki, żurawina, morele, śliwka) na mleczku sojowym. Niezłe, a co ważniejsze sycące. 350 kcal

13.00 - Rosół z makaronem. Pszennym, z marcheweczką, nateczką. Mniam. Spaceru nie było, pogoda znów do bani. Przyjdziesz Wiosna w końcu? 250 kcal

15.00 - Chińszczyzna - makaron z wieprzowiną i duuuużą ilością warzyw. Duuuuużo - dlatego 600 kcal.

18.00 - Dwa ciasteczka owsiane z bakaliami ;) 120 kcal

20.30 - Dwie kromeczki chleba razowego z kiełbaską krakowską, ogórkiem kiszonym, pomidorem i lodową. 350 kcal

22.00 - Chrupki fitness i pół jabłuszka. Musiałam, jakiś wilk mi warczał w brzuchu i nie dawał spać ;) 120 kcal

Suma 1790 - szału nie ma

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz