czwartek, 4 kwietnia 2013

66,6 kg

8.45 - Śniadanie

Już zgrzeszyłam. Własnej roboty rogalik z ciasta francuskiego z szynką, żółtym serem i oliwkami. Pozostałość po wczorajszej kolacji. To tyle jeśli chodzi o niełączenie węglowodanów z białkiem. Kawę wypiłam dopiero po zjedzeniu czegoś, co uzanam za mały sukces. Nie od razu Rzym zbudowano.

12.08 - II Śniadanie

Żurek z jajkiem. W ramach wyjadania zapasów świątecznych. Pychotka. Spaceru nie było, bo pogoda ;)

14.35 - Obiad

Ledwo dotrzymałam. Już o 13 chciałam coś zjeść. Upichciłam wieprzowinę curry a la Gordon Ramsay:
http://agaalagordon.blogspot.com/2013/04/wieprzowina-curry.html
Zjadłam z ryżem, brokułem i sałatką (Lodowa, pomidor, kukurydza, czerwona cebula, natka, koperek, vinegret). Zachowałam proporcje - pół talerza warzyw, druga połowa to mięso i ryż. Chyba się najadłam.

17.00 - nie wytrzymałam, zjadłam jeszcze dwa malutkie kawałeczki wieprzowinki i dwa siorbnięcia sosu. Niewiem co z podwieczorkiem teraz...

17.50 - Podwieczorek

A jednak. Sorbet z mango z rodzynkami i popołudniowa kawka. Wiem, wiem, kawy wogóle nie powinnam pić, ale nie zjadłam dziś nic z powielkanocnych słodyczy, co już uważam za sukces. A czyhają na mnie sernik, mazurek i makowiec...

20.30 - Kolacja

Babka ziemniaczana z resztkami sałatki z obiadu. Nie jest to bardzo dietetyczne, wiem. Baba została po świętach, szkoda wyrzucić, taka pyszna.
Już jestem głodna z powrotem. Wieczór najgorszy. Oby do rana. Dla nieodchudzających się przepis na ziemniaczaną pycha babkę
http://agaalagordon.blogspot.com/2013/03/wielkanoc-babka-ziemniaczana-ze-skwarka.html

22.10 - tragedia - 2 kanapki z pasztetem (poświątecznym a jak! na puchę bym się tak nie rzuciła) i ogórkiem konserwowym. Wyrzuty sumienia. Jutro będę grzeczna...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz